Translate

niedziela, 16 października 2016

Weekend w górskim klimacie

Pewnego piątkowego popołudnia ponownie umieszczono mnie w plecaku.  Już nie mogłem się doczekać wycieczki, ciekawy gdzież to tym razem pojedziemy. Wtedy nie spodziewałem się jeszcze, że plecak ze mną wrzucony zostanie do autokaru pełnego bab! I to, żeby jeszcze zwykłych bab! Ale nie! Nauczycielki. Sztuk około 30. Mówią, że krety ślepe, co nie do końca jest prawdą w moim przypadku, ale głuche z pewnością nie są. I uwierzcie mi, że w tym momencie trochę tego żałowałem. Jak to mówią z kim przystajesz, takim się stajesz. Widać praca z dziećmi ma takie, a nie inne skutki uboczne. To był wesoły autobus, który, jak się dowiedziałem, jechał w kierunku Czarnej Góry. Po drodze jednak zatrzymał się w Sławkowie, gdzie razem z owymi babami udałem się na obiad. Miejsce, gdzie go zjedliśmy było niezwykłe, ponieważ mieliśmy przyjemność zatrzymać się w zabytkowej XVIII wiecznej karczmie.  
Myślę, że tradycyjny obiad wszystkim smakował. Ja oblizywałem łapki. A jak oblizałem to wróciłem do autokaru, nadal wesołego. Radość jednak nie trwała w nim bardzo długo. Mieliśmy pecha trafić na autostradzie na wypadek samochodowy. Miał miejsce blisko przed nami, i przez to nie mieliśmy szans ominąć go żadnym objazdem. Oznaczało to dla nas, że wesoły autobus utknął na autostradzie na jakąś godzinę, może półtorej. Nie spojrzałem na zegarek, ale ten czas straaaaaaasznie się dłużył. Gdy w końcu udało się nam ruszyć zobaczyliśmy, że wypadek był raczej poważny - na poboczu stało chyba 5 samochodów. Gdy już odjechaliśmy i mieliśmy nadzieję, że to koniec przygód zobaczyliśmy na przeciwległym pasie niecodzienny widok. 
W przeciwną stronę przejechała kolumna wojskowych pojazdów. I tu cieszyłem się, że jestem kretem i mogę schować się pod ziemię. Moje liczne towarzyszki zaczęły do nich machać (jak dzieci, mówię Wam) a oni odpowiedzieli tym samym. Nieco poprawiło nam to humory po przymusowym postoju. Jednak wszystkie te perturbacje spowodowały, że na miejsce dotarliśmy dużo później niż planowaliśmy. Gdy tylko dojechaliśmy na miejsce zaczął się góralski wieczór. Było coś dla ciała:
i coś dla (d)ucha. 
O poranku doznaliśmy szoku. Gdy przyjechaliśmy było zupełnie ciemno i ominęła nas przyjemność zobaczenia jaki widok rozpościera się za naszym oknem. Przyjemność ta czekała na nas do rana. A był piękny. 
W bardzo krótkiej wolnej chwili poszliśmy więc przyjrzeć mu się dokładniej na bardzo krótkim spacerze. Spotkaliśmy podczas niego takie urocze krówki.
Tego dnia moje panie wybrały się do term. Mnie też zabrały, a i owszem. Ale wsadziły do szafki i kazały tam siedzieć i czekać. Na początku się buntowałem, bo kto to widział tak mnie potraktować, ale nie miałem innego wyjścia. Bez kąpielówek nikt by mnie do środka nie wpuścił. Korzystając z okazji zdrzemnąłem się w czasie gdy one pływały, zjeżdżały na pontonach (krzycząc przy tym tak, że mnie budziły), korzystały z dobrodziejstw miejsca. Przed wejściem skorzystały z okazji zrobienia sobie zabawnych zdjęć. A jakże. Mówiłem Wam, że są jak dzieci! 
Po relaksie i wygłupach przyszedł wreszcie czas na to co w górach najważniejsze. A mianowicie GÓRY! Widoki z Czarnej Góry są niesamowite!
W drodze powrotnej na szczęście nie towarzyszył nam pech, za to towarzyszyło nam zachodzące słońce.
Przekopałem się więc także w okolicach Tatr i chciałbym zrobić tam więcej krecich kopców. Z pewnością tak będzie. 


2 komentarze:

  1. Rzeczywiście widok przepiękny!!!!! trzeba będzie się tam wybrać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam - miejscowość Czarna Góra obok Białki Tatrzańskiej.

      Usuń