Translate

niedziela, 9 lutego 2020

Kielce - czyli podróż sentymentalna.

Zwiedzanie Kielc zaczęliśmy od muzeum zabawek. W tym miejscu, a raczej w mieszczącej się na parterze muzeum kawaiarni jedna z dwunożnych spędzała przerwy uczelniane, ale jakoś przez całe studia nie udało jej się go zwiedzić. Dlatego teraz była idealna okazja by to narobić. Niestety śniadanie w Kawce - Zabawce się nie udało z powodu remontu tej knajpki, ale jakoś to przeżyliśmy. Najpierw zwiedziliśmy muzeum. I tu mogłaby nastąpić cała masa pokrzyków pod tytułem: "A ja takie miałam jak byłam mała, a takie zawsze chciałam mieć..." Ale tych szczegółów kto czym się bawił Wam oszczędzimy i zaprosimy Was na obszerną fotorelację z muzeum:
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
W muzeum część zabawek jest w gablotach, a część ułożona tak, że zaprasza do zabawy i wspominania dzieciństwa.
Gdy byliśmy w muzeum akurat trwała czasowa wystawa - Oldskulowe gry. Oczywiście i z tej atrakcji skorzystaliśmy. Dla nas to akurat nie było nic dziwnego, ale chcielibyśmy widzieć miny najmłodszego pokolenia! 
 
 Muzeum naprawdę budzi wspomnienia i warto je zwiedzić czy ma się lat 5 czy 105.
 
Kolejnym krokiem było śniadanie na najbardziej charakterystycznej ulicy miasta - przez miejscowych zwanej "Sienkiewką" a przez Google Maps - ulicą Sienkiewicza. Stamtąd udaliśmy się do Pałacu Biskupiego. Ładne miejsce, na uwagę zasługują niewielkie, ale urocze ogrody. Przechadzaliśmy się po nich leżakując w torbie :)
 
 
 
 
 
 
 Później przyszedł czas na Kadzielnię - rezerwat niemal w centrum miasta, gdzie wydaje się nam jakbyśmy przenieśli się do innego miejsca - a na pewno nie w centrum miasta.
 W Kadzielni znajduje się amfiteatr - czasem odbywają się tu koncerty i imprezy.
 
Jednak chyba najciekawszą atrakcją w okolicy jest tyrolka prowadząca nad rezerwatem. Najpierw ostajemy przeszkoleni a potem... Sru!
 
 
 
 
 Jednak dla tych co nie gustują w wysokościach - można i do podziemi zejść. W Kadzielni znajduje się bowiem udostępniona do zwiedzania jaskinia. Można ją zwiedzać po uprzednim umówieniu się i nasze dwunożne już myślały, że klamkę pocałują. Na szczęście, gdy już odchodziły, nadeszła wycieczka. I okazało się, że zgodzili się by wejść z ich grupą - na szczęście nie przekroczyliśmy limitu osób :)
 
 
 
 Na koniec ostatnie spojrzenie na Kadzielnie i wracamy na Sienkiewkę, by chwilę odpocząć i ruszyć w dalszą drogę.
 
Na Sienkiewce znów wylądowaliśmy w naszej ulubionej kieleckiej restauracji - w Kojocie. Dwunożna pamięta ją jeszcze z czasów studenckich i musiała tam wrócić. Tym razem nie tylko na obiad :) Dla kierowców oczywiści wersja bezalkoholowa :) Ale kreciki nie prowadzą!
 W tym dniu mieliśmy zwiedzać jeszcze jedną jaskinię w okolicy - Jaskinię Raj. I szczere ją polecamy, jednak niestety w środku obowiązuje zakaz robienia zdjęć.Odsyłamy więc do oficjalnej strony jaskini - tam można zobaczyć kilka fotek.
Podsumowując - Kielce zawsze będą dla nas miejscem sentymentalnym. Niemniej jednak niezależnie od sentymentów warto to miasto odwiedzić.