Translate

środa, 19 lipca 2017

To już rok!

Kochani. Dokładnie rok temu ruszył nasz blog. O tego czasu odwiedziliśmy kilka miejsc, powspominaliśmy dawne eskapady. Z okazji tego roczku życzymy sobie i Wam wielu wrażeń, wielu zachwytów i zdziwień oczywiście podczas podróży. Jeżeli chcecie nam czegoś życzyć to właśnie tego :) Dziś krótko, bo świętujemy! 

środa, 5 lipca 2017

Was is das? Berlin!

Jakieś dwa lata temu po raz pierwszy wsadzili mnie w autkar pełen bab i wywieźli. A dokąd? Do Berlina! Dwunożna nie była tam po raz pierwszy, ale ja tak. Więc zwiedzaliśmy :) Już nie pamiętam co było najpierw, więc zacznijmy z lotu ptaka. A w zasadzie z lotu kreta!
Wieża telewizyjna. Z zewnątrz wydaje się mało atrakcyjna, prawda? Owszem, ale ta kulka na szczycie to w zasadzie punkt widokowy i obracająca się restauracja z widokiem na Berlin. Miałem trochę obaw, bo wysokość nie jest tym co kreciki lubią najbardziej. Ale potanowiłem zaryzykować i tym razem ryzyko się opłaciło! Zobaczcie jaki widok czekał na nas z góry!
A powyżej widok na katedrę berlińską. ak wygląda z lotu ptaka, a tak vis a vis. 
Zanim jednk dotarliśmy do katedry, przeszliśmy się w pobliżu czerwonego ratusza. Nazwa oczywiście związana jest z jego kolorem, ponieważ zbudowany jest z cegły.
Ponieważ wycieczka miała miejsce dość dawno, trudno przypomnieć sobie wszystkie jej szczegóły, lecz na pewno momentem, który zapadł mi w pamięci był rejs po Sprewie. A oto Berlin z perspektywy statku.
Tu oczywiście Reichstag. 
Tu zresztą też :)
Po rejsie przespacerowaliśmy się w tej okolicy i poszliśmy zobaczyć Bramę Branderburską i natknętliśmy się na przejeżdzający tam tabun motocyklictów. Czyżby jaiś zlot? 
 Jednak oprócz motocyklilstów pojawił się i taki ciekawy pojazd. Beczkorower? Piwowóz? Zwał jak zwał, wyglada egzotycznie.   
W centrum Berlina udało się nam też skosztować Currywurst, ale szczerze mówiąc nie powaliło nas na kolana. Może nie tu gdzie trzeba kupiliśy a może po prostu nie nasz smak. Kwetia gustu. Niektórzy się zajadają. Chyba każdy musi przekonać się sam. 
Po wojażach po centrum Berlina, udaliśmy się w jedno szczególne dla tego miasta i Europy miejsce - pozostałości po berlińskim murze. 
Ostatniego dnia naszego pobytu zacharczyliśmy także o Poczdam. Zwiedziliśmy tam Pałac Cecilenhof, Nowy Pałac, zobaczyliśmy też Pałac Sanssouci i jego pięke ogrody.

A to ciekawostka! Grób Fryderyka II Wielkiego ozdobiony jest kartoflami! Dlczego? W XVIII wieku w czasie przygotowań do wojny z Austrią, Fryderyk wydał dekret, w którym zobowiązał chłopów do posadzenia na swych polach ziemniaków - a wówczas nie była to uprawa popularna. Według legendy wokół pól kartofli w pobliżu Poczdamu i Berlna kazał rozstawić straże, lecz nie nazbyt dokładnie pilnować upraw. Wówczas chłopi uznali, że musi być to cenne i kradki sadzonki tej nieznanej im rośliny. Tym sposobem kartofle zagościły na stołach, co ustrzegło ludność od klęski głodu. Ziemniaki nagrobie mają być wyrazem pamięci i wdzięczności.
 A tu już pałac Cecilienhof
 A poniżej Pałac Nowy
Będąć szczerym - Berlin, mimo, że są w nim zabytki, które robią wrażenie nie jest miejscem, co do którego czuję niedosyt i chcę więcej. Są miejsca, do których chce się wracać, a inne jakoś mniej nas przyciągają. Trudno powiedzieć dlaczego tak jest. Po prostu, krecie serduzko nie zabiło tu mocniej. Nie znaczy to, że nie warto było zobaczyć Berlina, bo warto, ale nie czuję potrzeby odwiedzać go ponownie. Choć wyjątkiem jest widok z wieży telewizyjnej. To naprawdę zapada w pamięć i chętnie przespacerowałbym się w tej kulce jeszcze raz!