Translate

sobota, 25 listopada 2017

Perła Górnego Śląska

Za oknem jesiennie, niemalże zimowo - pierwszy śnieg już za nami. Późna jesień niezbyt sprzyja podróżom, dlatego wspomnę co robiłem, gdy dni były cieplejsze. A byłem wtedy w mieście, zwanym perłą Górnego Śląska - Pszczynie. Dziś jednak wielu słów nie będzie. Późna już godzina, padam z łapek, ale notkę obiecałem to ją zamieszczam. Niech zdjęcia mówią za siebie. 
Udało mi się tam poobserwować piękno przyrody w zespole parkowo - pałacowym, jak widać zresztą na powyższych zdjęciach park jest okazały. Równie piękny jest pałac, który można podziwiać poniżej. Oto jak się prezentuje z zewnątrz:
Z zewnątrz ładny jest, ale wrażenie robi dopiero jego wnętrze: Zobaczcie sami! 
Wnętrza są bardzo bogate, ale zawierają też dużo motywów myśliwskich. Nic dziwnego, sporo lasów w okolicy. 
Sala lustrzana <3 
Historia zamku jest długa, więc jeżeli ktoś jest zainteresowany to zapraszam do odwiedzenia strony Muzeum Zamkowego w Pszczynie. Wiadomo, że pierwsze ślady pochodzą z XV wieku, później był rozbudowywany i zmieniał się na przestrzeni wieków. Jako jeden z nielicznych pałaców przetrwał wojnę. Szczególnie cenne jest jego wyposażenie. Mi najbardziej podoba się sala lustrzana. A Wam?

Pszczyna to nie tyko pałac. Znajduje się tam pokazowa zagroda żurów a w niej nie tyko te dostojne zwierzęta. Spotkać tam można także, sarny, muflony czy pawie.  Nas ucieszył szczególnie paw, który po raz pierwszy otworzył przed nami swój ogon. Żaden inny wcześniej tego nie uczynił.
A jeżeli ktoś lubi skanseny, a ja do takich należę, to  może będzie miał ochotę zwiedzic Zagrodę Wsi Pszczyńskiej. Skansen jest niewielki i szczerze powiedziawszy nie jest moim ulubionym, ale mimo wszystko kilka uroczych miejsc w nim się znajduje. 
Pszczyna jest miejscem szczególnym na Górnym Śląsku. Świetne miejsce na weekendowy wypad dla osób mieszkających w GOP-ie. Moja dwunożna kiedyś dojechała tam nawet rowerem (ok. 45 km), i omal nie przypłaciła tej wyprawy życiem - hamulce niespodziewanie odmówiły posłuszeństwa przed skrzyżowaniem. Na szczęście udało się je szybko naprawić i wycieczka skończyła się tylko dolegliwościami kości ogonowej i znienawidzeniem siodełka. Ech, jest co wspominać.
Cóż, mordka ziewa i ziewa, senność mnie morzy więc zostawiam Was z tymi pięknymi, wiosennymi wspomnieniami. Do zobaczenia! 

wtorek, 14 listopada 2017

Jesienne spacery po Opolu

W Opolu byłem już kilkanaście razy, ale dopiero ostatnio zacząłem to miasto zwiedzać. Zwykle jechałem z dwunożną prosto do celu - domu jej przyjaciółki - i jakoś tak omijałem wszelkie zabytki i atrakcje turystyczne. Jednak ostatnio się zbuntowałem i postanowiłem wyciągnąć je na spacer po mieście. Skutecznie. W końcu zaczęliśmy powoli zwiedzać to, jak się okazuje, piękne miasto. Hm...  Od czego by tu zacząć... Jest dużo ciekawych miejsc, ale Opole najbardziej znane jest z festiwalu no to może na pierwszy ogień amfiteatr.

Kiedy nic tu się nie odbywa jest taki pusty, taki zwyczajny i nieciekawy. Aż trudno uwierzyć, że to ta sama scena, którą widzimy w telewizji i wówczas wygląda imponująco, błyszcząc tysiącem świateł. Na żywo, gdy tak stoi pusta - nie powala na kolana. Chociaż przyznać trzeba, że muszla koncertowa jest spora  a scena całkiem duża. Mimo to, warto to miejsce przy okazji wizyty w Opolu odwiedzić, choćby po to, żeby choć na chwilę stanąć na tej samej scenie co najbardziej znani polscy artyści. No więc stanąłem i ja. Jak duża jest scena możecie zobaczyć jeżeli odnajdziecie mnie. Tak, jestem tam. Taki maleńki, ale jestem. Stoję na opolskiej scenie :) 
 Tak prezentuje się z widowni...

 A tak z perspektywy sceny. 
A tak z wieży! 
Z Wieży Piastowskiej, która stoi tuż obok amfiteatru. Stoi, choć jak widać na poniższym zdjęciu, nie całkiem prosto... 
Ale trudno się dziwić, swoje lata ma i mimo, że nieco krzywo, dzielnie stoi i przypomina dawne dzieje miasta. Była ona bowiem elementem Zamku Piastowskiego, który jeszcze przed II wojną światową został rozebrany a w jego miejsce powstał biurowiec. Nie mieści mi się to w mojej małej, kreciej główce. Rozebrać zamek i postawić zwykły biurowiec? Nigdy nie zrozumiem ludzi. Dobrze, że chociaż wieża przetrwała. 
W wieży dawniej były lochy, gdzie więźniowie często umierali z głodu. Wykupić ich można było tylko za sól, która kiedyś była na wagę złota. Było to też miejsce obrony miasta. Wewnątrz mieliśmy okazję zobaczyć repliki broni, poczuć jej ciężar dzięki specjalnym odważnikom i poczuć się trochę jak dawni strażnicy wieży. Przemierzaliśmy też kręte, nierówne średniowieczne schody. 
 Zobaczcie jakie grube mury. 
I jacy dzielni rycerze :) 
Dowiedzieliśmy się też co nieco o historii miasta. Opowiedział nam ją sam książę! Był tak miły, że pozwolił mi wdrapać się na jego tarczę! 
Gdy wspinaliśmy się na kolejne piętra wieży, co rusz spotykaliśmy coś ciekawego. A to książę, a to miecze, były też cienie wartowników - w bardzo ciekawej animacji. Niemalże teatr cieni! Poniżej krótki fragment. 
W taki sposób przedstawiono nam w jaki sposób dawniej broniono wieży. A nikt w środkach nie przebierał. Na przykład zrzucano różne przedmioty czy wylewano wrzątek na głowy nacierających na mury. 
Wyżej zobaczyliśmy też odnaleziony podczas remontu napis - jakby podpis osoby łatającej dziurę w murze - i widok, jaki można było podziwiać z wieży dawniej. 
 A tu Opolska Wenecja - rząd pięknych kamienic tuż nad Młynówką. Nocą te kamienice są bardzo atrakcyjnie oświetlone. Ale za dna też prezentują się nienagannie.
Po drugiej stronie wieży znajduje się staw zamkowy. W lecie jest tu grająca fontanna i odbywają się pokazy, ale niestety nie było mi dane. Jesienią nie wygląda zbyt atrakcyjnie, choć gdyby uruchomić wyobraźnię... 
W Opolu, z racji tego, że przepływa przez nie Odra, znajdują się mostki i mosteczki. Na jednym z nich, Groszowym, zwany także Mostem Zakochanych, ponieważ zakochani wieszają na nim kłódki z imionami. 



A zaraz za mostem Grabówka i najlepsze naleśniki w okolicy! Mniam! 
A tu okolice Starego Miasta:
Ratusz poniżej...
 i witryna sklepu, w którym można stracić majątek - lokalne rękodzieło :) 
W Opolu jest wiele miejsc do zwiedzenia. Byliśmy jeszcze w ZOO, które jest fantastyczne. Mamy też chrapkę na Muzeum Polskiej Piosenki, jeszcze niestety się nie udało nam go zwiedzić. Wizyt w Opolu jeszcze przed nami wiele (najbliższa już za kilka dni) - kiedyś zwiedzimy też pozostałe miejsca. ZOO również opiszemy w oddzielnym poście, bo jest warte uwagi.