Jeszcze niespełna rok temu nikt
nie wiedział gdzie jest Wuhan. A ja tam wtedy mieszkałem. Teraz już niemal
wszyscy znają Wuhan, a ja już tam nie mieszkam, ale i tak mogę wam poopowiadać
o miejscach wartych zwiedzania w tym ogromnym mieście.
Wuhan to stolica prowincji Hubei.
Miasto liczy około 11 milionów mieszkańców, czyli prawie 1/3 populacji Polski.
Podzielone jest na 3 główne rejony. Zwiedzanie zacznę może od Wuchang, ponieważ
właśnie tam mieszkałem, pracowałem i najczęściej balowałem. Dla tych, co wysiadają
na dworcu kolejowym lub autobusowym, polecam udać się na kawkę i ciasteczko na
najstarszą ulicę w mieście, TanHuaLin. Jeśli lubicie klimaty małych kawiarenek
z duszą (a niektóre z kotami), niecodziennym wystrojem wnętrz i domowymi
wypiekami to pewnie spędzicie tam niejedno popołudnie. Uliczka jest też
miejscem, gdzie można kupić unikalne i jedyne w swoi rodzaju ubrania, pamiątki
i ceramikę, i jest szansa, że nie znajdziecie podobnych wyrobów nigdzie
indziej, nawet na AliExpress.
Miejscem, które chyba każdy
wskaże jako symbol Wuhan (oprócz tych związanych z kuchnią) to Wieża Żółtego
Żurawia (Yellow Crane Tower) – taoistyczna budowla, która według danych
historycznych ulegała zniszczeniu 12 razy. Wieża znajduje się na Wzgórzu Węża,
zdaje się na końcu pierwszego mostu na rzece Yangcy.
Ten most, chociaż może to dziwnie
zabrzmieć, jest również ważnym miejscem turystycznym dla miasta. Jest on
największy z 8 mostów w mieście. Na górze przejeżdżają samochody, a na dole
pociągi towarowe. Ludzie mówią, że jeśli zakochana para przejdzie razem całą
długość mostu, to będą ze sobą na zawsze, tak więc możecie spróbować, tylko
ostrzegam, ten most ma ponad 1600 metrów.
Dlatego zanim podejmiecie to
wyzwanie, warto zaopatrzyć żołądki w coś pysznego, a najlepszym miejscem na
skosztowanie lokalnych przysmaków jest Hubu Lane, sieć uliczek u podnóża Wieży
Żółtego Żurawia. Oprócz najbardziej popularnego suchego makaronu w sosie
orzechowo-sojowym (hot dry noodles) czy chińskiej pizzy z ryżu i tofu,
znajdziecie tam wiele dań z innych regionów Chin. Od owoców morza po żaby na
patyku, smażone banany, ślimaki, czarne i śmierdzące tofu (poczujecie zanim
zobaczycie), mięsa z grilla, wszelkiego rodzaju wrapy i pierożki.
Jeżeli po degustacji wszystkiego,
co wpadnie wam w oko jednak nie będzie wam się chciało przemierzać całej
długości mostu, to doskonale to zrozumiem i polecam krótki, leniwy spacerek nad
brzegiem rzeki, gdzie można podziwiać panoramę dzielnicy Hankou na
przeciwległym brzegu, popatrzeć na przepływające statki i może nawet zaczekać
na zmrok, kiedy ten okazały most zostaje podświetlony kolorowymi reflektorami
- widok wart zapamiętania (brak spojlerów
na zdjęciach, więc musicie to zobaczyć na własne oczy).
Dla wielbicieli historii, Muzeum
Hubei oferuje kolekcję ponad 200 000 artefaktów o znacznej wartości
archeologicznej. Najbardziej znanym i robiącym wrażenie eksponatem jest
kolekcja starożytnych dzwonów odlanych z brązu. Wejście i zwiedzanie muzeum
jest darmowe (przynajmniej w weekendy) i czasami przy okazji organizacji wystaw
tymczasowych, organizowane są różnego rodzaju wydarzenia dla całych rodzin.
Koleżance udało się dostać piękny tatuaż z henny, szkoda że czarnej, bo wiecie,
czarny tatuaż na czarnym kreciku to nie wygląda dobrze, a w zasadzie to wcale
nie wygląda.
Muzeum Hubei znajduje się w
pobliżu miejsca równie chętnie odwiedzanego przez mieszkańców Wuhan w weekendy
– Jeziora Wschodniego (East Lake). Jest to chyba największe (albo drugie w
Chinach pod względem wielkości) jezioro zamknięte w obszarze miejskim. Sam obszar
zajęty przez wodę to 33km2. Całość podzielona jest na 4 części, więc jeśli
umawiacie się z kimś przy East Lake, to dobrze dograjcie koordynaty żeby nie
drążyć długich podwodnych tuneli. Albo płacić za przewiezienie łódką. Na
jeziorze znajduje się wysepka, gdzie zwykle skrzykują się grupki ludzi (kilka
rodzin, studenci, etc.) i spędzają tam większą część dnia na zabawach na
świeżym powietrzu (ping-pong, badminton, ścianka wspinaczkowa, kareoke, place
zabaw, no i oczywiście chiński mahjong. Na wyspie jest sprzęt do wszystkiego,
włącznie z miejscami na zorganizowanie rodzinnego grilla. Dla nieco bardziej
aktywnych polecam spacer na górę Moshan, gdzie wchodzi się po schodach a nie
wspina, a na samej górze powita nas pomnik jednej z postaci z książki Opowieści
o Trzech Królestwach. Jezioro jest tak rozległe, że nawet jeśli nie macie
ochoty na gwar i towarzystwo, to zawsze znajdzie się jakieś ustronne miejsce z
ławeczką, na której można poczytać książkę w zaciszu drzew.
W Wuhan jest o wiele więcej
jezior z przyjemnymi parkami, wysepkami i pagodami, więc w zasadzie każdy
weekend można uznać za zajęty zwiedzaniem tych miejsc.
Wuhan to miasto, które się
wiecznie rozwija. Ze starych budynków powstają nowe przestrzenie, czasami o
nieco futurystycznych kształtach. Dlatego nie zdziwcie się, jak będą rozwalać
całą ulicę z niezbyt wystawnymi budynkami żeby po niespełna roku wybudować coś
mega nowoczesnego, jak na przykład Han Street.
Ta komercyjna uliczka przyciąga
ludzi niemal każdego dnia o każdej porze. Na co? Na shopping, dobre jedzenie i
rozrywkę w postaci kina, muzeum figur woskowych, barów i dyskotek. Na końcu
ulicy znajduje się scena słynnego na całe Chiny przedstawienia Han Show –
połączenie teatru, opery, akrobatyki i nieprzeciętnej scenografii. Jest to coś,
na co warto zbankrutować przynajmniej raz w życiu.
Kolejnym miejscem, które zdaje
się być miastem w mieście jest okolica biznesowa zwana Optics Valley, gdzie
również życie toczy się 24/h 7 dni w tygodniu. Siedziba firm i banków z bardzo
upierdliwym rondem i wiecznie zatłoczonymi estakadami, miejsce, gdzie tunele
przechodzą z jednego centrum handlowego do drugiego oraz miejsce, gdzie w
przeciągu niespełna pół godziny można przejść przez kilka krajów, gdyż znajdują
się tam ulice o motywach niemieckich, hiszpańskich i włoskich (raczej nie można
się pomylić), a na końcu jest imitacja stacji kolejowej i wielkich rozmiarów
t-rex. Ostrzeżenie dla podróżujących – w weekendy, a w zasadzie od piątkowego
popołudnia, ilość ludzi szturmujących stację metra w tym rejonie powoduje co
najmniej półgodzinne kolejki.
Jednym z bardziej osobliwych
miejsc jest świątynia Batong, która znajduje się przy dość ruchliwej ulicy i w
zasadzie stanowi oazę w środku miejskiego zgiełku. Na wzgórzu wznosi się
widoczna z daleka stupa, którą można zwiedzić od środka i podziwiać miasto z
samej góry. Ale żeby się tam dostać to trzeba pokonać naprawdę strome i wąskie
schody w bardzo ciasnej przestrzeni.
Obecnie w Wuhan, brzegi rzeki
Yangtze po obu stronach zajmują ciągnące się kilometrami promenady ze
skwerkami, ławkami i bieżniami. Jednak jeszcze kilka lat temu taka promenada
znajdowała się w drugiej dzielnicy, tej bardziej nowoczesnej i biznesowej –
Hankou. Dość charakterystycznym budynkiem po tej stronie rzeki jest hotel z
kulką na dachu. W parku Hankou odbywa się też wiele koncertów na powietrzu oraz
znajduje się tam znana dzielnica barowa, gdzie każdy znajdzie coś na swoje
gusta, nawet te najbardziej osobliwe.
Jeżeli najdzie was na shopping,
to na ulicy Jianghan Road możecie kupić tyle, ile nawet kolonia krecików w
łapkach nie udźwignie. No i nie zapominajmy o ulicznych sprzedawcach łakoci.
Stamtąd również odpływają promy
na drugą stronę rzeki, więc jeśli nie lubicie autobusów to polecam ten środek
transportu w cenie biletu autobusowego.
Wuhan Tiandi słynie z
zagranicznych i najdroższych restauracji w mieście. Jest to dość kameralne
miejsce ze stylowymi butikami i barami, świetne na spotkania biznesowe, jeżeli
macie głębokie kieszenie. Ale tak szczerze to te „zagraniczne restauracje”
wcale nie są takie znowu zagraniczne i jeżeli liczycie na oryginalną kuchnię
niemiecką lub hiszpańską to pamiętajcie: z tofu sera żółtego nie zrobisz. Jednak
za przykładem dzieci, zawsze można pobawić się w wodzie za darmo.
Ostatnią dzielnicą jest Hanyang,
gdzie niestety nie spędzałem wiele czasu gdyż wówczas jeszcze niezbyt wiele tam
się działo z wyjątkiem dobrej meksykańskiej knajpki niedaleko brzegu rzeki z
dość charakterystycznym stateczkiem (który nie pływa po wodzie, to tylko
dekoracja). Zdjęcia nocne, bo nocą wyszedłem z knajpki po dość sutym obiedzie i
powiem wam, że na całe szczęście burito to chyba wszędzie smakuje jak burito.
Hanyang też ma wiele uroczych
jeziorek. To szczególnie zapadło mi w pamięci ze względu na wędkarzy. Kiedy
zobaczyłem ich ogromne wędki i niezbyt wielkie wiaderka obok, zacząłem się
bardzo zastanawiać cóż takiego w tym jeziorze pływa. Ku mojemu zaskoczeniu,
odpowiedź była, że nic, pozorne wędkowanie to sposób spędzania wolnego czasu na
świeżym powietrzu.
Inną popularną rozrywką w Wuhan
(jak i w całych Chinach) jest wieczorny taniec. Przyznam, że za każdym razem
jest to spektakularne widowisko, szczególnie na skwerkach dookoła centrów
handlowych, gdzie czasami można oglądać nawet pięć różnych grup tancerzy, z
czego każda ma osobny układ taneczny, muzykę i styl.
Jednym z bardziej atrakcyjnych
miejsc w Wuhan, a raczej na jego obrzeżach (bardzo dalekich obrzeżach – podróż
autobusem z centrum zajmuje chyba z 3 godziny) jest Jezioro Mulan. Zwiedzanie
jeziora zaczyna się (tu niespodzianka) od wejścia na górę. Jeżeli nie
przygotujecie się zawczasu i nie weźmiecie ze sobą wody, to zawsze można kupić
zielonego ogórka, które oferują sprzedawcy na ścieżce. Cena dość wygórowana,
ale jak sobie pomyślicie, że oni musieli te ogóry wnosić tam na plecach, a wam
się naprawdę chce pić, to i tak wyskoczycie z kasy. Na szczycie wzgórza
obowiązkowo trzeba sobie strzelić fotkę przy wodospadzie, bo dokoła widoki
niestety nie są wspinaczki warte, za to samo jezioro już tak.
Innym miejscem, w które szczerze
polecam się wybrać i to całą rodziną, jest Wuhan Garden Expo czyli aranżacje
ogrodowe według stylów z różnych regionów Chin i całego świata. Jest to
rozrywka nie tylko dla amatorów botaniki czy architektury, ponieważ dzieci (i
te dzieci na uniwersytetach też) mają tam mnóstwo pola do popisu, w tym wspinanie
się na największego kucyka.
Zwiedzanie zajmuje niemal cały
dzień, kolejki do toalety są spektakularnie długie (dlatego nie trzymajcie
swoich potrzeb na ostatnią chwilę) a wieczorem sceneria wygląda równie
imponująco. Jeżeli planujecie zwiedzanie, wartko kupić bilety przez internet, gdyż jak już wspominałem, kolejki
są imponująco długie.
Obecnie Wuhan i jego mieszkańcy
nie mają najłatwiej, ale kiedy tylko to minie, serdecznie zachęcam do
odwiedzenia miejsca, które przez wiele lat było moim kopcem.
Informacje praktyczne:
Wuhan ma bardzo rozbudowaną sieć
metra, tu znajdziecie mapę