Translate

poniedziałek, 11 listopada 2019

Łysica - najnwyższy szczyt Gór Świętokrzyskich - najniższy szczyt KGP

Jak już zapewne wiecie razem z dwunożnymi zdobywamy Koronę Gór Polski. Tym razem zdobyliśmy jej najniższy szczyt, a równocześnie najwyższy szczyt Gór Świętokrzyskich - Łysicę.Wybrałyśmy się tam dość późno, bo mogłyśmy wyjechać dopiero po porannych obowiązkach, ale udało nam się dotrzeć do celu w okolicy godziny 16.30 i to wystarczyło, by udało nam się zrealizować nasz plan. A plan był taki, by pierwszego dnia zdobyć Łysicę, a kolejnego odbyć sentymentalną podróż po Kielcach. 
Szlak na Łysicę zaczyna się w Świętej Katarzynie. Obok wejścia na szlak znajduje się parking przy klasztorze, z którego rozpoczyna się jeden z bardziej zadbanych szlaków jakie spotkałyśmy do tej pory na swojej drodze.
Przy szlaku znajduje się źródełko świętego Franciszka. Legenda głosi, że woda z tego źródełka ma moc leczenia oczu. Podobno moc ta pochodzi od łez wylanych przez dziewczynę opłakującą utratę siostry. Nie wiemy jak działa na oczy, ale świetnie gasi pragnienie. Po napiciu się - ruszamy dalej.
 
 
Jak widać szlak jest zagospodarowany - są barierki, wiaty, tablice informacyjne. Tak spokojnym krokiem wędrujemy przez las, aż docieramy do gołoborzy. 
 
Jak widać to ogromne głazy, które nagle pojawiają się w lesie.  Znikąd. To znaczy tak, wiemy, zlodowacenia, woda w szczelinach zamarza i powoduje pękanie skał. Teorię znamy, ale i tak robi to na nas wrażenie, gdy wspinamy się po tych skałach - wyglądających jakby ktoś wywalił je tu wywrotką. Ale jak wjechał pod górę?
 
 
Gołoborza znajduję się tuż przy szczycie Łysicy. Oczywiście tu następuje pamiątkowa sesja, tym razem z znowu z książeczkami KGP. A potem zejście.

No i tu pojawił się mały problem z zdobyciem pieczątki - ponieważ w kasie Parku Narodowego nie było nikogo, klasztor zamknięty.

musieliśmy kawałek się przejść, by pieczątkę uzyskać. Na szczęście udało nam się to w schronisku "Jodełka". Wieczorem udaliśmy się na spacer po Kielcach, które zresztą mieliśmy w planach zwiedzać kolejnego dnia, ale o tym kiedy indziej. 
 

Porady praktyczne:
- Przygotuj gotówkę - wstęp do Parku Narodowego jest płatny!
- Parking znajduje się tuż przy klasztorze!
 
Mapa naszej trasy:
 

niedziela, 22 września 2019

Na niedzielę - Czupel, Beskid Mały


Miało być Skrzyczne i Beskid Śląski a wyszedł Czupel czyli Beskid Mały. Jak? A no tak, że w przeddzień wyjazdy wszystkie krety i kreciki trąbiły o burzy więc zdecydowaliśmy się na krótszy tunel.

Co prawda około 10 rano nic na burzę nie wskazywało ale przezorność kazała nam się uwijać naszymi małymi łapkami. Droga nie jest długa i po krótkiej przebieżce laskiem wyszliśmy na górską autostradę gdzie po boku można było podziwiać panoramę Bielska Białej. Szybko na autostradzie znalazło się rozwidlenie ze szlakiem, ale idąc prosto też doszło się do kolejnego rozwidlenia i to ze szlakiem.

I znowu dylemat: prosto czy w lewo? Drogą szły nawet dzieci, więc można podejrzewać, że obojętnie jaką opcję byśmy nie wybrali to i tak będzie dziecinnie łatwa. 


I rzeczywiście, już po paru krokach było bardzo ładnie, górska dróżka między trawami i wrzosami, które przypominały nam o zbliżającej się jesieni.


Szybko dotarliśmy do schroniska na Magurce, gdzie było jeszcze więcej szlaków. W schronisku można zjeść całkiem smakowite dania, szkoda tylko że nie była to dla nas pora obiadowa. Za to obok budynku zaprzyjaźniliśmy się z takim oto stworem.

Kiedy już wyruszyliśmy w dalszą drogę, naszą uwagę przykuł stok. Tak, w górach uwagę mimo wszystko może przykuć stok, szczególnie że jest to mały stok narciarski i na dodatek zamknięty.
Dalsza droga była łatwa, przyjemna i szeroka. Na tyle łatwa, że co niektórzy postanowili na górę wjechać rowerem. Mimo wszystko, podziwiamy tych, którzy już zaliczali triumfalny zjazd.

Trochę naszą uwagę rozproszyły dziko rosnące jeżyny i dlatego „prawie” wyrobiliśmy się w czasie.
Szczyt góry to drzewo z tabliczką i zwisającymi trepami. Nie wiadomo czy ktoś je tam zarzucił z radości po zdobyciu szczytu czy może za bardzo uwierały tu i tam i właściciel postanowił wracać na bosaka. 

 Na szczycie nie koniec atrakcji. Zobaczyliśmy dość osobliwie wyglądające drzewo.
I jak tylko zobaczyliśmy to od razu postanowiliśmy je zwiedzić od środka.

Po sesji zdjęciowej udaliśmy się w dół, troszkę modyfikując drogę od schroniska na przełęcz Przegibek. Ku naszemu zdziwieniu (albo i nie) drogę nadal znaczyły części garderoby.

No i ostatni widok na pobliskie miasto Bielsko.
Ogólnie wycieczka bardzo udana, w sam raz na niedzielny spacer dla całej rodziny. I na nasze szczęście kolejny szczyt Korony Gór Polski zdobyty i obyło się bez burzy!

Porady praktyczne:
 - parkując samochód na Przełęczy Przegibek lepiej być tam wcześniej gdyż miejsca są ograniczone, a później zostają tylko krzaki,
- trasa łatwa, z Przełęczy na Czupel przez schronisko na Magurce to 1h 45 min,
- droga idealna dla fanów górskich wycieczek rowerowych.
 Nasza trasa:
 

wtorek, 27 sierpnia 2019

Beskid Niski, ale nie łatwy - czyli zdobywamy Lackową - KGP

Ostatnio jakoś dziwnym trafem często spotykamy policję na drodze. Jadą za nami, parkują w pobliżu, albo patrolują okolicę. Ale o dziwo nie spotkaliśmy ich na Lackowej a to ponoć góra policyjna! Co ma wspólnego z policją? Jak się okazuje niewiele. Jej wysokość to 997 m. n.p.m. W sumie metr więcej i mogłaby być górą strażacką. W zasadzie jedynym powodem dla którego postanowiliśmy się na nią wybrać jest nasz aktualny cel- zdobycie Korony Gór Polski.  Tym razem jednak w wyprawie wzięło udział więcej czworonożnych. Towarzyszył nam bowiem piesek imieniem Bartuś.
Rozpoczęliśmy wędrówkę z miejscowości Izby. Dojechaliśmy na początku do szlaku konnego z drogowskazem na Tylicz. Miejscowi powiedzieli nam, że można podjechać jeszcze kawałek i tam zostawić samochód. Udało się nam zaparkować bardzo blisko szlaku. Wejście na szlak jest nieco ukryte w krzakach - trzeba pójść końską drogą dalej prosto i po kilkudziesięciu metrach napotykamy na oznaczenia czerwonego szlaku i tabliczkę z kierunkowskazem na Lackową. 
Początkowo szlak przebiega łagodnie, by po pewnym momencie ukazać dwa dość strome podejścia. 
Wtedy nam się wydawało, że to stromo. Jednak to co zobaczyłyśmy dalej sprawiło, że teraz uważamy, że były one całkiem przyzwoite. Doszłyśmy do tak zwanej ściany płaczu. Najbardziej stromego odcinka na naszej dotychczasowej koronowej karierze. Oczywiście Bartuś w tym momencie wykazał się umiejętnościami, których nie powstydziła się żadna kozica górska i skacząc zgrabnie z kamienia na kamień zerkał w dół, jakby pytając: a wy idziecie czy nie? Szliśmy a raczej leźliśmy żółwim tempem. Co więcej! Na tym odcinku dwunożne zniknęły! Wzięły przykład z reszty ekipy i przemierzyły ten fragment na czterech zarówno w górę jak i w dół.
 
 
  
Po słynnej - już rozumiemy dlaczego - ścianie płaczu pojawia się wypłaszczenie. Do szczytu już niedaleko. Po pewnym czasie po naszej prawej stronie pojawia się niewielki prześwit a przez niego widok na słowacką część. Niestety na zdjęciach nie udało nam się tego pokazać. Chcecie zobaczyć? Wdrapcie się!
 
Na szczycie zrobiliśmy pieczątki i obowiązkowe zdjęcia!

 
 
Wróciliśmy oczywiście tą samą drogą. Po drodze jednak wykonaliśmy pewną misję - nazbieraliśmy jeżyn! Co się pokłuliśmy to nasze, ale za to teraz tatusiowej spiżarni dojrzewa ratafia jeżynowa.Kto wie, może kiedyś Was poczęstujemy?

 Ps. Nasza kozica górska zamieniła się chyba w niedźwiedzia bo w drodze powrotnej zaczęła chrapać!

Informacje praktyczne:
- Zachodni stok jest rzeczywiście stromy - polecamy ubrać solidne buty i spodnie, których nie żal wybrudzić.
- Na całym szlaku nie było zasięgu.
- Na obiad warto podjechać do Wysowej Zdroju.My byliśmy w Gościnnej Chacie i dobrze wspominamy tą wizytę - nie było problemu z pieskiem na terenie restauracji. Jedliśmy na tarasie na zewnąrz więc nie wiemy jak wygląda ewentualne wejście do środka z pupilem.
- Beskid Niski to miejsce dawniej zamieszkiwane przez Łemków. Można spotkać tu wiele kapliczek oraz drewnianych cerkiewek.