Translate

poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Dawno temu w Pradze...

Ech, czasem dobrze wrócić do korzeni. Tak, Praga to było miejsce, które odwiedziliśmy ładnych kilka lat temu. Dokładnie cztery. To nasza pierwsza podróż w którą od początku do końca wybrały się dwa krety z dwoma dwunożnymi. Pewnego letniego poranka postanowiliśmy wyruszyć na podbój Pragi. Po drodze zrobiliśmy przystanek w Cieszynie. Dlaczego? Pragmatycznie rzecz ujmując... Podróż z Katowic do Pragi bezpośrednio pociągiem kosztowała wtedy jakieś 5 razy tyle co podróż busikiem do Cieszyna a potem pociągiem z Czeskiego Cieszyna do Pragi. Z Cieszyna wystarczy przekopać się przez Olzę.  Spacer z polskiego dworca na czeski trwa około pół godziny. 
 Zaczęło się niewinnie... W pociągu odsypialiśmy, bo podróż rozpoczęliśmy wcześnie rano. Na miejsce dotarliśmy wczesnym popołudniem i zaczęliśmy zwiedzanie od spaceru w stronę hotelu. Po drodze napotkaliśmy na takie przejście podziemne. To co było nad nim zrobiło na nas ogromne wrażenie. 
Nigdy wcześniej nie widziałyśmy takich "rynienek", w których kursują pociągi. Wyglądało to imponująco.
 Po tym jak dotarliśmy do hotelu i zostawiliśmy rzeczy udaliśmy się na obiad i czeskie piwo. 
 Już pierwszego dnia nieco pozwiedzaliśmy. Przespacerowaliśmy się wzdłuż Wełtawy, powędrowaliśmy  w okolice muzeum Franza Kafki. Przeszliśmy też najwęższą uliczką w Pradze, ale jak się okazuje nie na świecie. W Niemczech znajduje się jeszcze węższa uliczka.  Zobaczcie wieczorne zdjęcia: 
 Ta... Ci chłopcy "wysikują" kontury granic Czech.
 Apropos rzeczy, które zaskakują, choć może nie powinny. Oto zjazd do żółtej linii metra w Pradze. Stacja Invalidovna... Wyjątkowo strome, długie i szybkie schody ruchome.
Kolejnego dnia zwiedziliśmy Wyszehrad, Hradczany i oczywiście samo centrum Pragi - most Karola.
Powyżej Wyszehrad
 Most Karola
 No i Hradczany z widokiem na błyszczące w słońcu dachy Pragi.
Ten dzień zakończył się w zasadzie kolejnego dnia nad ranem. Wieczór był owocny, testowaliśmy ile czeskich piw potrzebnych jest do swobodnego mówienia po angielsku. Okazuje się, że wystarczą dwa. Najpierw rozmawialiśmy z Włochami a później z Rosjanami. Podczas tych rozmów sprawdzaliśmy wytrzymałość stolików barowych na działanie ognia. A przynajmniej jednego stolika. Przeżył. Do hotelu przekopaliśmy się około szóstej rano...
Nocna rozmowa tak nam się układała, że kontynuowaliśmy ją kolejnego dnia podczas rejsu po Wełtawie. 
Ten wypad długo wspominaliśmy i wspominamy nadal. Noce w Pradze są pamiętne. Mamy zamiar jeszcze tam wrócić. Kto wie? Może jeszcze w tym roku?

piątek, 7 kwietnia 2017

Dolin tatrzańskich ciąg dalszy

Jutro minie tydzień od mojej wizyty w Zakopanem... A już tęsknię za widokiem gór. Dlatego powspominam dziś sierpniową wycieczkę do Doliny Strążyskiej. Towarzyszyłem wówczas rodzinnemu spotkaniu, którego miejscem stało się właśnie Zakopane. 
Dolina ta jest bardzo łatwa - ot, zwykły spacerek. Jednak miejsce dość przyjemne - towarzyszy nam szum  wody w z potoku. 

Z doliny jak widać można zobaczyć Sarnią Skałę, ale nie tylko! W tym miejscu jest najpiękniejszy, moim zdaniem, widok na Giewont. Choć pewnie jeszcze niewiele widziałem, jeżeli o Tatry chodzi. Wtedy byłem tam bowiem pierwszy raz... 
 Taki wieszak zaintrygował mnie w schronisku. Swoją drogą mają tam dobrą szarlotkę.
 Dalsza trasa dla tych o krótkich łapach to Siklawica. Ewentualnie co odważniejsi mogą się wybrać z polany na Giewont... Może kiedyś... Chociaż raczej nie tą trasą. (Podobno inna jest łatwiejsza.)
Standardowo spacer po Krupówkach zaliczony.
Ale chyba i tak największe wrażenie zrobił na mnie widok na Tatry z okolic Polany Szymoszkowej.
Pięknie, prawda? 
Góralce też się podobało :) 
Jedno jest pewne, Kiedyś przestanę chodzić tylko po tatrzańskich dolinach. Kiedyś zdobędę jakiś szczyt, jakem Krecik :)