W obecnym H Chi Minh City a dawnym Sajgonie rzeczywiście
jest sajgon. Ruch uliczny jeszcze większy niż w Hanoi! Żeby przejść przez
jezdnię pełną motorów trzeba się poruszać ślimaczym tempem, małymi kroczkami.
Gdyby nie beton to przysięgam, zrobiłbym podziemne tunele!
Sajgonki też, w dodatku różne opcje – świeże, smażone,
wegetariańskie, z krewetkami i innymi ciekawymi wkładkami.
Mieszkałem na ulicy Bui Vien – centrum imprez dla turystów,
można śmigać od baru do baru, w zależności jaką muzykę i jedzenie kto
preferuje. Wieczorami ulica jest zamknięta dla samochodów, co wbrew pozorom
wcale nie ułatwia poruszania się po tum zatłoczonym miejscu! Ale rankiem można
praktycznie wszędzie pić pyszną wietnamską kawę i obserwować codzienny
harmider.
Wszystkie atrakcje turystyczne są bardzo dogodnie usytuowane
w centrum miasta i jedną od drugiej dzieli najwyżej 10-minutowy spacer.
No to zacząłem od Independence Palace, historycznej i dość
okazałej budowli z czasów wojny, kiedy to było tam centrum dowodzenia. Wnętrze
można zwiedzać z przewodnikiem, ale nie bardzo chciało mi się spędzić godzinę
na oglądanie biur rządowych.
Pobiegłem więc do kościoła, zwanego Bazyliką Notre-Dame,
która pochodzi z lat 80-tych dziewiętnastego wieku i podobno część jest zbudowana
z francuskich cegieł. Ciężko było zrobić jakieś dobre zdjęcie, bo budowla jest
strasznie wciśnięta w zabytkowe centrum.
Obok bazyliki znajduje się Stara Poczta – tak, kiedyś
wysyłało się listy i był to normalny budynek użytkowy, a teraz, w erze komputerów
i smartfonów, zabytek i atrakcja turystyczna.
Nieco dalej chciałem zobaczyć budynek Opery, z czasów kiedy
to Wietnam był kolonią francuską. Teraz siedziba miejskiego baletu i orkiestry
symfonicznej. Trwał remont ulicy i do budynku trzeba było przejść przez małe
kretowisko.
Oczywiście nie mogłem nie odwiedzić pięknego ratusza, przed
którym stoi słynny pomnik byłego prezydenta Ho Chi Minh. Plac przed ratuszem
jest miejscem tak popularnym, że ciężko znaleźć dla siebie kawałek miejsca i
dobrze się ustawić do zdjęcia.
Co przyciąga wielu turystów? Jedzenie i zakupy. Sajgon
Square to miejsce dla zakupoholików, którzy dobrze potrafią się targować. Ale
jak jesteś długo w podróży i powiedzmy, rozdarły ci się gatki podczas wizyty w
tunelach Wietkongu to też można skorzystać. Słynny Ben Than Market to znowu raj
dla smakoszy, chociaż wietnamskie specjały można konsumować praktycznie na
każdej ulicy i to taniej niż w tym turystycznym spocie.
Wiecie, nie jestem wielkim fanem historii i muzea nie są zwykle
na mojej liście, ale dałem się przekonać rekomendacjom innych podróżników i
poszedłem do War Remnants Museum. Muzeum zawiera chyba z 3 piętra wystaw z
obrazami, fotografiami i przedmiotami z czasów wojny w Wietnamie i Indochinach.
Sposób przedstawienia historii i okrucieństwa wojny jest nader realistyczny i
chyba na wszystkich ta wizyta wywarła osobliwe wrażenie.
I wreszcie przyszedł czas na tunele! Oczywiście nie mogłem
pozwiedzać jak wszyscy turyści, czyli zapłacić za wycieczkę, tylko postanowiłem
dostać się tam sam, transportem publicznym. W dodatku jeszcze zabrałem ze sobą
3 inne osóbki zainteresowane zaoszczędzeniem kilkuset dongów. Dotarcie na
miejsce zajmuje około 4 godzin i przejeżdża się chyba przez wszystkie mikrodzielnice,
w tym okrążenie centrum HCMC, ulica gdzie sprzedają kłódki i sejfy, uliczny
market warzywno-owocowy, farmę zwierząt z plastiku i miejsce wykonywania nagrobków…
Wreszcie dotarliśmy do Cu Chi Tunnels, czyli systemu tuneli
Wietkongu w czasie wojny. Całość miała jakieś 120 kilometrów, ale zachowały się
tylko niewielkie odcinki. Same tunele znajdują się głęboko w dżungli i nie wiem
jak można było je znaleźć bo są tak dobrze zakamuflowane! W tunelach wykopano
miejsce na arsenał, szpital i sale konferencyjne, a nawet kuchnię. Zwiedzający
mają możliwość przeczołgania się kilkudziesięciometrowymi odcinkami tuneli, i
tutaj znowu bez obrazy, ale większe kreciki mogą mieć problem się zmieścić bo
jest strasznie wąsko!
Ho Chi Minh to bardzo barwne miasto, pełne kontrastów i bardzo
przyjazne dla zwiedzających. Na zakończenie jeszcze kilka co ciekawszych ujęć.
Do tego gościa z ostatniej fotografii jakoś nie miałem odwagi podejść!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz