Translate

sobota, 4 listopada 2017

Avatarowe góry - czyli wizyta w prowincji Hunan

No to  nadszedł październik a wraz z nim Dni Narodowe w Chinach czyli dla mnie 10 dni na podróżowanie! Za namową znajomej kupiłem bilet do Zhangjiajie  (taa... też nie umiem za bardzo tego wymówić), w prowincji Hunan. Tylko jakieś 10 godzin jazdy pociągiem z Wuhan. Pojechałem tam zobaczyć słynne góry, które były inspiracją dla filmu Avatar. 

Ale się udało i mogłem rozpocząć wędrówkę dookoła góry i w pewnym momencie trafiłem na szklany trap. W sumie nic takiego, niecałe 500 metrów spaceru po szkle z widokiem w przepaść. Niestety ze względu na wiszące nisko chmury widoki były niezbyt zachwycające.
Później dowiedziałem się, że ze szczytu na stację pośrednią można przedostać się tunelem, oczywiście jak każdy krecik, uwielbiam tunele! 
Góra Tianmen słynie z dość osobliwej jaskini do której zjeżdża się ruchomymi schodami  (tak, na zboczu góry wybudowali ruchome schody). A z jaskini w dół już niestety trzeba zejść normalnymi schodami, które są strome i dość wąskie, a mniej więcej w połowie drogi wszystkim trzęsą się kolana.
Przez cały czas pogoda była raczej tunelowa. No ale coś trzeba było zobaczyć. Wpadłem na pomysł przejścia po szklanym moście i pozwiedzania Wielkiego Kanionu. Jest to dosyć nowa atrakcją turystyczna, która wielu odważnych ludzi przyprawia o zawroty głowy, ale co to dla Krecika!
Po całym dniu wędrówki chciałem jeszcze zobaczyć przepiękne jezioro Baofeng. Kiedyś widziałem je na tapecie komputera i zawsze chciałem znaleźć to magiczne miejsce. Nie pożałowałem tego wyboru ponieważ i tak zobaczyłem Awatarowe góry, a sceneria i cisza otaczająca jezioro była niesamowita.
W cenie biletu była również przejażdżka łódką, podczas której słuchaliśmy tradycyjnych pieśni tamtejszej mniejszości narodowej - Tujia. 

Dalej pojechałem do Fenghuang czyli starożytnego miasta Feniksa. Jest to turystyczne miasteczko, rozciągające się wzdłuż rzeki. Ciasne uliczki wypełnione są małymi sklepikami z lokalnymi wyrobami cukierniczymi i rzemieślniczymi, wieczorami rozbrzmiewa muzyka z barów i kafejek, a lokalni sprzedawcy wystawiają swoje rękodzieła. Sam nie wiem czy miasteczko wygląda piękniej za dnia czy nocą, sami oceńcie!

Wreszcie nadszedł czas na stolicę prowncji - Changsha. Pierwsze miejsce na mojej liście zwiedzania to Wyspa Pomarańczy. Podłużne wysepka, na której rosną smakowite owoce, niestety teraz jest sezon na te zielone i w pierwszej chwili nie umiałem ich dojrzeć na drzewach. Acha, i nie wolno ich zrywać, za to można kupić od lokalnych sprzedawców. Cała wyspa to przepiękny park z licznymi ścieżkami spacerowymi i słynną figurą Mao. 
Drugim i ostatnim punktem na mojej liście była góra Yuelu.  Niestety, po raz kolejny podczas tej podróży, pogoda niezbyt sprzyjała widokom.  Na szczęście na tej górze też było wiele ukrytych atrakcji jak chociażby Kamienny Dom, czy świątynia. U podnóża góry znajduje się Akademia Nauk, jedna z najbardziej prestiżowych uczelni w Chinach. Patrząc na budynki akademickie, muszę przyznać, że sam  bym się zapisał.
 Chociaż nie udało mi się w pełni doświadczyć uroków Wulinguyang w Zhangjiajie, to jednak z pewnością wyjazd był udany, a w tamtejsze góry jeszcze wrócę, tym razem ze słoneczną pogodą.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz