No to
nadszedł październik a wraz z nim Dni Narodowe w Chinach czyli dla mnie 10 dni
na podróżowanie! Za namową znajomej kupiłem bilet do Zhangjiajie (taa... też
nie umiem za bardzo tego wymówić), w prowincji Hunan. Tylko jakieś 10 godzin jazdy pociągiem z Wuhan.
Pojechałem tam zobaczyć słynne góry, które były inspiracją dla filmu Avatar.
Ale się udało i mogłem rozpocząć wędrówkę dookoła góry i w
pewnym momencie trafiłem na szklany trap. W sumie nic takiego, niecałe 500 metrów spaceru po
szkle z widokiem w przepaść. Niestety ze względu na wiszące nisko chmury widoki
były niezbyt zachwycające.
Później dowiedziałem się, że ze szczytu na stację pośrednią
można przedostać się tunelem, oczywiście jak każdy krecik, uwielbiam tunele!
Góra Tianmen słynie z dość osobliwej jaskini do której
zjeżdża się ruchomymi schodami (tak, na zboczu góry wybudowali ruchome
schody). A z jaskini w dół już niestety trzeba zejść normalnymi schodami, które
są strome i dość wąskie, a mniej więcej w połowie drogi wszystkim trzęsą się
kolana.
Przez cały czas pogoda była raczej tunelowa. No ale coś
trzeba było zobaczyć. Wpadłem na pomysł przejścia po szklanym moście i
pozwiedzania Wielkiego Kanionu. Jest to dosyć nowa atrakcją turystyczna, która
wielu odważnych ludzi przyprawia o zawroty głowy, ale co to dla Krecika!
Po całym dniu wędrówki chciałem jeszcze zobaczyć przepiękne
jezioro Baofeng. Kiedyś widziałem je na tapecie komputera i zawsze chciałem
znaleźć to magiczne miejsce. Nie pożałowałem tego wyboru ponieważ i tak
zobaczyłem Awatarowe góry, a sceneria i cisza otaczająca jezioro była
niesamowita.
W cenie biletu była również przejażdżka łódką, podczas
której słuchaliśmy tradycyjnych pieśni tamtejszej mniejszości narodowej -
Tujia.
Dalej pojechałem do Fenghuang czyli starożytnego miasta
Feniksa. Jest to turystyczne miasteczko, rozciągające się wzdłuż rzeki. Ciasne
uliczki wypełnione są małymi sklepikami z lokalnymi wyrobami cukierniczymi i
rzemieślniczymi, wieczorami rozbrzmiewa muzyka z barów i kafejek, a lokalni
sprzedawcy wystawiają swoje rękodzieła. Sam nie wiem czy miasteczko wygląda
piękniej za dnia czy nocą, sami oceńcie!
Wreszcie nadszedł czas na stolicę prowncji - Changsha. Pierwsze
miejsce na mojej liście zwiedzania to Wyspa Pomarańczy. Podłużne wysepka, na
której rosną smakowite owoce, niestety teraz jest sezon na te zielone i w
pierwszej chwili nie umiałem ich dojrzeć na drzewach. Acha, i nie wolno ich
zrywać, za to można kupić od lokalnych sprzedawców. Cała wyspa to przepiękny
park z licznymi ścieżkami spacerowymi i słynną figurą Mao.
Drugim i ostatnim punktem na mojej liście była góra
Yuelu. Niestety, po raz kolejny podczas tej podróży, pogoda niezbyt
sprzyjała widokom. Na szczęście na tej górze też było wiele ukrytych
atrakcji jak chociażby Kamienny Dom, czy świątynia. U podnóża góry znajduje się
Akademia Nauk, jedna z najbardziej prestiżowych uczelni w Chinach. Patrząc na
budynki akademickie, muszę przyznać, że sam bym się zapisał.
Chociaż nie udało mi się w pełni doświadczyć uroków
Wulinguyang w Zhangjiajie, to jednak z pewnością wyjazd był udany, a w
tamtejsze góry jeszcze wrócę, tym razem ze słoneczną pogodą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz